Mój plan na tę, czwartą, edycję festiwalu zakładał obecność
w drugi dzień imprezy, czyli w sobotę. Zacząć miałem szybko, bo interesowała
mnie już pierwsza prezentacja. Niestety zapomniałem, że w soboty obowiązuje, o dziwo,
sobotni rozkład jazdy tramwajów i na festiwal dotarłem dokładnie wtedy, gdy z
ekranu znikały ostatnie zdjęcia relacji ze spływu syberyjską Leną. Nie muszę
chyba opisywać jakimi słowami skwitowałem moje niedopatrzenie.
Nie będę tu opisywał prezentacji które oglądałem, nie ma to
większego sensu. Dość powiedzieć, że przedstawiały bardzo różny poziom i często
dowodziły, że musimy jeszcze sporo popracować nad przemawianiem publicznym i
prezentowaniem treści na żywo, a także podstawową obsługą komputera. Czasami te
elementarne aspekty techniczne stanowiły być, albo nie być dla całego
wystąpienia. Niestety ich brak potrafił położyć nawet najciekawiej
zapowiadający się punkt programu.
![]() |
Scena główna |
Cały dzień jednak czekałem na spotkanie z Aleksandrem Dobą,
człowiekiem, który m.in. dwukrotnie przepłynął Ocean Atlantycki kajakiem.
Samotnie! Z Panem Olkiem poznałem się już w czasie jednej z jego poprzednich
wizyt w Poznaniu, wiedziałem więc, że będzie się działo.
Wcześniej jednak wysłuchałem i obejrzałem fenomenalną wręcz prezentację
o Antarktyce w wykonaniu Tomasza Janeckiego, hydrobiologa, polarnika, człowieka
zarażonego nieuleczalną chorobą polarną.
Przepiękne zdjęcia, ujmująca muzyka, pochłaniająca narracja. Dla takich
prezentacji warto chodzić na festiwale. Kilka kadrów, które choć odrobinę
przybliżą wrażenia można znaleźć tutaj http://www.national-geographic.pl/foto/users/tojapolar-25711
.
Organizacja

W sobotę z każdą godziną przybywało widzów,
do tego stopnia, że na czas ostatnich dwóch prezentacji uchylono zakaz siadania na schodach i naprędce
donoszono krzesła. Niechybny to znak, że chętnych na takie imprezy nie brakuje.
Każdy uczestnik otrzymywał przy zakupie biletu opaskę w
odpowiednim kolorze oraz program festiwalowy. Dla osób wykupujących karnet na
całość przewidziane były zestawy trochę bardziej rozbudowane, w cenie była
również wejściówką na sobotnią wieczorną imprezę w jednym ze studenckich
klubów.
W holu przed główną salą, oprócz punktu informacyjnego/kasy
oraz szatni znajdowało się również stoisko księgarskie z podróżniczymi tytułami
w promocyjnych cenach. Niestety było dość małe i ciasne więc należało, albo
wyczekać odpowiedni moment, albo wykazać się siłą przebicia. Ja wyczekiwałem i
mój regał ugina się teraz pod kolejną kajakową pozycją.
![]() |
Gastro-Jurta ;) |
Czego mi zabrakło?
Tego typu imprezy rządzą się swoimi prawami i ciężko jest je
porównywać bądź oceniać, jednak moim zdaniem byłoby lepiej jakby pojawiły się
jeszcze:
-stoisko sprzętowe z przykładowymi artykułami dla
podróżników i turystów; tak aby można było pomacać i w festiwalowej gorączce
nabyć. Brak takiego stoiska dziwi mnie tym bardziej, że jednym z partnerów
festiwalu był znany sklep turystyczny.
-Kącik „autografów” – publiczność była często zachęcana do
kontaktu z prelegentami w tzw. kuluarach, jednak miejsca ku temu nie było zbyt
dobrego i często, wszelkie rozmowy, prośby o zdjęcie lub autograf odbywały się
w drzwiach do sali, w ścisku i ogólnym chaosie. Dość nieprzyjemnie
doświadczyłem tego starając się porozmawiać z Aleksandrem Dobą.
Organizatorzy ciężar takich spotkań przerzucali na wieczorną
imprezę i czasem w mało elegancki, niby żartobliwy sposób dawali temu wyraz.
Podejrzewam, że jednak nie wszystkim takie
luzackie spier@%#ć mogło przypaść
do gustu.
Podsumowując
O tym, że nie przepadam za tłumami wielokrotnie już
wspominałem, jednak tego typu imprezy warte są odwiedzenia. Możliwość
posłuchania czyichś relacji, obejrzenia zdjęć i filmów z miejsc ciekawych i
odległych, inspiracja czerpana z przygód innych ludzi, wnioski i refleksje
przychodzące do głowy w czasie prezentacji, wreszcie możliwość spotkania z personami podróżniczego światka czynią z
festiwali podróżniczych ciekawą propozycję na spędzenie weekendu i warte są
tych kilkunastu godzin spędzonych w zatłoczonej sali. A NA SZAGE festiwalem
podróżniczym jest.
![]() |
A czy ty podpieczętowałeś swój dziennik? |
Ciekawe co będzie za rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz