Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KGP. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KGP. Pokaż wszystkie posty

sobota, 20 czerwca 2015

KGP - Wysoka Kopa 1126 m n.p.m.

KGP – Wysoka Kopa, czyli o tym jak pojechałem w góry pociągiem siedząc za kierownicą.

Dość niedawno odkryłem całkiem fajne połączenie kolejowe do Szklarskiej Poręby. Bez przesiadek, za niewygórowaną cenę, w niezłych warunkach i akceptowalnym czasie podróży. Siedziałem sobie wtedy wygodnie i pozwalałem się wieźć ku przygodzie. Nie musiałem patrzeć na znaki, mrużyć oczu przy błyskach fotoradarów, siedziałem i patrzyłem przez okno. A im bliżej celu byłem, tym ciekawsze widoki tam znajdowałem. Wypad był krótki. Następnego dnia znów siedziałem w pociągu i pozwalałem się wieźć. Tym razem w drugą, powrotną stronę. Podróż była troszkę dłuższa, pociąg troszkę bardziej zatłoczony, a ja troszkę bardziej zmęczony. Jednak, gdy dojechałem do domu, stwierdziłem, że takie połączenie to całkiem niezłą alternatywa dla czterech kółek i podjąłem stanowczą decyzję, że następny wypad w tamte rejony też zorganizuję w oparciu o żelazną drogę. Długo nie musiałem czekać. Miesiąc później znów miałem spakowany plecak i szykowałem się do drogi. Wyszedłem z domu i  wsiadłem w samochód.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Zimowe refleksje



Styczeń dobiega końca a pogoda za oknem jaka jest każdy widzi. Gdzieś ponoć śnieg spadł i jest go nawet całkiem sporo. Tylko najczęściej jest tak, że to gdzieś nie jest tam gdzie jestem ja. A ja czuję głód zimy. Ale takiej prawdziwej. Ze śniegiem chrzęszczącym od mrozu pod butami, ze czerwonymi polikami po wejściu do ciepłego pomieszczenia, z przejrzystym niebem i świecącym słońcem. I z tymi olbrzymimi lodowymi soplami, od lizania których do tej pory nie mogę się powstrzymać. I nie, nie chcę słuchać o oszczędnościach w ogrzewaniu, o bezpieczniejszych drogach i braku konieczności skrobania auta. Bo może to co zaoszczędzimy na ogrzewaniu wydamy za chwilę na leki, bo drobnoustrojowy syf pleni się teraz na potęgę, a latem na repelenty bo się zasrane komary nie wymrożą po bajorach i kałużach. I zacznie się kolejne narzekanie, że żrą w tyłki i nie można wysiedzieć na świeżym powietrzu. Zresztą świeże powietrze to będzie oksymoron bo jedyne co będzie. w nim świeże to zapach off’a czy innego antybzzyka. Krótko mówiąc: Zimo napier…alaj!  

A ja, póki co, muszę radzić sobie inaczej.

niedziela, 18 stycznia 2015

Na koniec świata i jeszcze dalej ;) - KGP – Tarnica



Polska wielkim krajem jest. Każdemu kto zada kłam temu twierdzeniu poślę pobłażliwy uśmiech. Oczywiście są większe, ba jest ich wiele ale wszystko jest względne – jak pisał mistrz horroru S.King. W sierpniu 2014 roku wybrałem się w Bieszczady. Wiem, żaden wyczyn, ni ewenement. Tysiące ludzi jeździ w Bieszczady, a jednak One w dalszym ciągu pozostają oklejone etykietką końca świata, przynajmniej w skali lokalnej. Etykieta ta nabiera bardziej wyrazistych kolorów, gdy spędza się 30 godzin w podróży by spotkać się z nimi na parę godzin.


wtorek, 26 sierpnia 2014

KGP - Orlica

Zdarza się, że nawet najlepsze plany idą w łeb. I właśnie w tą część ciała poszły moje plany na tegoroczne wakacje. Miał być spływ, miał być tygodniowy wypad w Beskidy, miało być wiele innych rzeczy. I były, ale tylko te inne, które pozmieniały szyki. Nie narzekam, w żadnym razie, ale jednak ten niedosyt, czy wręcz głód „dzikości” pozostał. By już całkiem nie uschnąć starałem się wykorzystać każdą sytuację na odrobinę leśnego pobuszowania. W trzecim tygodniu lipca wylądowałem na chwilę w Kotlinie Kłodzkiej. W planach była dwudniowa wycieczka na Śnieżnik (by podejść od innej strony i dobić do KGP) i okolice, ale jak pisałem na początku, plany poszły w łeb. Z zakładanych dwóch dni zrobiło się kilka godzin, odpuściliśmy więc Śnieżnikowanie i zdecydowaliśmy się na „coś nowego”- najwyższy, więc koronny, szczyt Gór Orlickich. Poszliśmy na Orlicę.

środa, 18 czerwca 2014

KGP - Śnieżka i zdziwienie nad mapą

Początek, czy koniec przygody?
Fala upałów potrafi rozleniwić nawet najzagorzalszego turystycznego aktywistę, o czym dobitnie przekonał mnie fakt, że zastanawiając się nad formą spędzenia ostatniego weekendu, całkiem poważnie brałem pod uwagę wyjazd na morze i anemiczne baraszkowanie pośród złotego piasku nadbałtyckich plaż. Słyszałem już ten morza szum i ptaków śpiew, czułem smak pysznej, świeżo smażonej fląderki przegryzanej frytkami i sałatką z kapusty pekińskiej i łaknąłem słonej bryzy każdą komórką swojego ciała. Bo dawno już się z Bałtykiem nie widzieliśmy. Jednak coś tam gdzieś zaszemrało, może morze później, może jednak w góry, może tak będzie ciekawiej, aktywniej, przyjemniej. No i sen o flądrze z plastykowego talerzyka rozpierzchł się niczym krople wody na hydrofobowej  powłoce kurtki. Poszły się bujać fale, plaże i skrzeczące mewy. Ich miejsce zajęła królowa śniegu i Sudetów, jej wyniosłość Śnieżka.

piątek, 28 marca 2014

Korona Gór Polski - pierwsze zdobycze



W czasie zeszłorocznej wycieczki po Sudetach Zachodnich, którą opisywałem w poprzednim poście, zaczął mi się w głowie rodzić pomysł, by jakoś te górskie wędrówki „uwieczniać”. W sensie by dodać temu jakiś smaczek. Nie, żeby nie podobało mi się to jak do tej pory to wyglądało, ale pomyślałem, że fajnie było by jeszcze to urozmaicić. I tak, od tradycyjnej GOTki, której zasady działania szczerze mówiąc jakoś mi nie przypasowały, dotarłem do zabawy zwanej Koroną Gór Polski, pogmerałem gdzie trzeba i wstąpiłem do Klubu Zdobywców ;) 
Odznaka członkowska Klubu Zdobywców KGP
 
Zasady są proste. Należy zdobyć 28 najwyższych szczytów polskich gór i potwierdzić to pieczęcią w odpowiednim miejscu  książeczki i zdjęciem na szczycie. Nie jest przewidziany żaden  limit czasowy więc nie trzeba się spinać. Po uzbieraniu 28  wpisów i zatwierdzeniu ich przez Lożę Zdobywców otrzymuje  się tytuł ZDOBYWCY. I ot, cała filozofia.