Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spływ. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spływ. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 9 grudnia 2014

K jak kajak

Istnieje pogląd, że uczyć się sportu kajakowego w ogóle nie potrzeba. Ot, siada się do kajaka, bierze wiosło i jazda. […] Stąd pochodzi awersja, jaką do kajakowców żywią „organizmy wyższe” wioślarze i żeglarze. Kajakowiec to prymitywny „pierwotniak”. Pogląd wyłożony jest do gruntu fałszywy. Kajakarstwo jest sportem równie skomplikowanym jak i inne.[…] Trzeba się uczyć.





piątek, 25 lipca 2014

Wpuszczony w kanał - Droga H2O - Etap IV

Południowy Kanał Obry
Odpoczywałem resztę piątku i całą sobotę. I było mi całkiem dobrze, tak dobrze, że w głowie zaczęły pojawiać się myśli czy może nie dać już spokoju z tym całym pływaniem. Poziom wody w kanale na pierwszym moim odcinku odbiegał od idealnego. Było płytko i wartko. Prąd nie był w sumie aż tak duży, ale niski poziom wody uniemożliwiał porządne, głębokie zawiosłowanie, a jedynie odbijanie się piórami wioseł od piaszczystego dna, pogoda też jakby nie chciała mnie zachęcić to powrócenia na rzekę. Powiem wprost, rozprężenie spowodowane wybiciem się z koczowniczego trybu życia pociągnęło za sobą kryzys. Jeszcze w niedziele rano, pakując się z powrotem z kajakiem do samochodu miałem wątpliwości i to takie ciche szeptanie w głowie –Po co? I tak już sporo przepłynąłem. Znowu mam  się brudzić i tarabanić z tym kajakiem? Jednak gdy tylko zatrzymaliśmy się ponownie nad kanałem, zwodowałem kajak i wsiadłem do niego, wszelkie wątpliwości prysły.

Przygoda trwa, jedziemy z koksem. 

sobota, 28 czerwca 2014

W górę rzeki - Droga H2O - Etap III

Droga
Omnes viae Romam ducunt, powiadają. Ja nie potrzebowałem aż tak odległych celów. Co więcej, oczekiwałem, że moja Droga zaprowadzi mnie w przeciwną stronę. Kierowałem się do Poznania, co w języku Cycerona zabrzmiałoby: Ab urbem Posnania viae mea ducunt. Chociaż, brzmieć to powinno na pewno inaczej, co jedna Pani kładąca mi niegdyś do głowy zasady łaciny, nie omieszkałaby mi wytknąć, trzaskając indeksem i pokazując po raz kolejny drzwi wyjściowe. Cóż, do tej pory jest dla mnie zagadką jak ludzi mówiący takim czymś, bo językiem nie sposób tego nazwać, potrafili podbić niemal cały znany sobie świat i dać podwaliny naszej cywilizacji, która swoją drogą co raz bardziej przypomina swoją poprzedniczkę, zwłaszcza w schyłkowej fazie. Choć skłaniałbym się do tezy, że to właśnie konieczność używania tego a,e,e,am,a,a mogła w istotny sposób wpływać na bitność rzymskich legionistów, sfrustrowanych, by nie powiedzieć (korzystając z przyjaźniejszej w użyciu wersji tego „języka”) wkur*ionych kolejnym rozkazem z czasownikiem na końcu. Przecież nim się dowiesz co masz zrobić, zdążysz zapomnieć z czym masz to zrobić. I leć jeszcze po tych wszystkich końcówkach… ehh. Jeśli ktoś uważa, że posługiwanie się łaciną jest jakąkolwiek nobilitacją, muszę rozczarować, nie ma w tym niczego wyszukanego, a jedynie bezmózgie wykuwanie dziesiątek tabelek.

Ale, ad rem ;)

piątek, 6 czerwca 2014

Odra - Droga H2O - Etap II

Spoglądając na mapę drogową z łatwością można zobaczyć różne, kolorowe linie. Od wąziutkich, białych kresek, przez troszkę szersze żółte i pomarańczowe tasiemki, aż po czerwone wstęgi, które jako pierwsze rzucają się w oczy i tną przestrzeń mapy w ciężkie do określenia kształty. Czasem nasze oko zawiesi się na chwilę w zadumie nad biało-granatową linią symbolizującą autostradę, a raczej dłuższy bądź krótszy fragment jej planowanego przebiegu. Pośród tych wszystkich linii, pod nimi właściwie, spostrzegawczy czytelnik ujrzy nieśmiało wychylający się błękitny szlak. Szlak biegnący swym niezmiennym torem od setek lat. Czytelnik zauważy rzekę, a jeśli płomień dzikusa jest w nim wystarczająco jasny, zauważy coś jeszcze...

Odra

Zauważy drogę.

Jeśli przyjmiemy, że Bystrzyca była zapomnianą drogą gminną, to dzisiaj przejedziemy się pełnoprawną drogą krajową z odcinkami drogi ekspresowej.

 Dzisiaj jedziemy Odrą.





czwartek, 29 maja 2014

Bystrzyca - Droga H2O - Etap I

Od lat, niczym mantrę można usłyszeć powtarzane utyskiwania na stan polskich dróg, brak autostrad, korki, dziury i inne przypadłości pozwalające podróżnym wnikliwie zapoznawać się z zaokiennym krajobrazem. Oczywiście, nie ma co przesadzać, jeździć się da i to, co raz lepiej i sprawniej, chociaż czasami rzeczywiście aż żal słuchać stękania amortyzatorów, a jak mamy pecha to z obranej drogi przyjdzie nam czasem zawrócić.

Jak przebiegała podróż drogą nr H2O? Zapraszam do lektury.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Przymiarki przed startem - droga nr H2O

Przygotowania do spływu Świdnica-Poznań zostały zakończone. Wykorzystując wyjazd świąteczny w rodzinne strony zawiozłem już na miejsce startu większość rzeczy, które zabieram ze sobą. Zrobiłem też próbne pakowanie na sucho, aby sprawdzić ile dokładnie miejsca zajmą mi bagaże w kajaku. Do tej pory pływałem zawsze z kimś w czasie kilkudniowych wyjazdów i siłą rzeczy sprzęt rozkładał się na kilka kajaków bądź jeden większy. Tym razem zabieram też prowiant praktycznie na cały wyjazd, tak aby nie było konieczności robienia zakupów po drodze, dlatego za istotne uznałem sprawdzenie czy na pewno się zmieszczę.

środa, 16 kwietnia 2014

Droga krajowa nr H2O



Na początek zadanie matematyczne: Dzikus postanowił udać się z miasta A do miasta B. Oba miasta oddalone są od siebie w linii prostej o 180 km, szosą dystans wzrasta już do 230 km. Aha, Dzikus, jak to dzikus, nie lubi tłumów więc nie pojedzie pociągiem ani autobusem, a samochodów boi się jak piorunów w czasie nocnej burzy. Pytanie:

Jaki dystans i w jakim czasie będzie musiał pokonać Dzikus aby nie opuszczać naturalnego środowiska a postronnych nie narazić na dyskomfort estetyczny?

Odpowiedź poniżej.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Szlak Konwaliowy - maj 2012

Spływ w skrócie:
Termin : dwa dni w okolicach weekendu majowego 2012
Dystans: ok. 37 km (10 km pierwszego dnia i 27 drugiego)
Ilość pokonanych jezior: 17


W czasie jednej z wizyt na targach turystycznych TourSalon w ręce wpadła mi ulotka Leszczyńskiej Organizacji Turystycznej reklamująca „jeden z najpiękniejszych szlaków kajakowych w Polsce”. Był to Szlak Konwaliowy.

Kajakowy Szlak Konwaliowy ulokowany jest na terenie Przemęckiego Parku Krajobrazowego, należącego do pojezierza leszczyńskiego. Jest to prawie pełna pętla poprowadzona ciągiem polodowcowych jezior rynnowych połączonych odcinkami kanałowymi. Dlaczego, prawie pełna? Otóż, niestety do zamknięcia 37 km kółka brakuje jakieś 2,5 km i ten odcinek należy przespacerować z kajakiem pod pachą leśną drogą.
Szlak Konwaliowy jest dość starym, bo PRL-owskim, „produktem turystycznym”, o którym raz na jakiś czas ktoś sobie przypomina, robi  akcję promocyjną i równie szybko zapomina. Wody szlakowych jezior były mi już znane, ale chciałem sprawdzić jak smakuje to słynne, przyprawione konwaliami danie w całości.

Pojechałem więc na spływ.

czwartek, 3 kwietnia 2014

Obrzyca - maj 2013

Gdy Polacy, w swojej większości, fetując wolne majowe i ciesząc się ponad tygodniowym urlopem szturmowali wszelkiej maści dobytki kulturalno-rozrywkowe, rozgrzewali grille do czerwoności lub wylegali na łono natury tłocząc się na popularnych szlakach, ja byłem w pracy. Nie, nie narzekam. Dzięki temu moje wolne wypadło w terminie zupełnie nie obleganym przez rzesze ludzi, chociaż biorąc pod uwagę lokalizację mojego wypadu nawet w weekend majowy nie spodziewałbym się tłoku. Jest jednak coś przyjemnego w tej świadomości, że ma się możliwość wyjechania z miasta wtedy gdy wszyscy Inni nie mogą ;) 



Spływ w skrócie:
Rzeka: Obrzyca (+ kawałek Odry)
Trasa: Konotop - Cigacice (ok. 44 km)
Termin: 15-17 maja 2013







wtorek, 11 marca 2014

Uderzenie fali

Uderzenie fali odebrało oddech. Mętna brązowawa woda przesłoniła na moment świat i wdarła się przez usta i nos. Instynktownie wyplułem wszystko i mocniej ścisnąłem wiosło, dziób gwałtownie uniósł się ku niebu by po chwili wbić się w kolejną ścianę wody. Gdzieś z tyłu, za mną, wezbrane wody Sanu podobnie rzucały kajakiem mojego Taty. Obejrzałem się przez prawe ramię i krzyknąłem
- Dalej od brzegu! Wątpię by mnie słyszał, huk wody był ogromny, poza tym, sam też nie do końca odbierałem dźwięki poprawnie. Mimo mocno przylegającego kasku, woda jakoś dostała się do uszu i nie chciała stamtąd wypłynąć. Pędziliśmy w dół rzeki. Najgorsze było to, że nie mogłem znaleźć żadnego miejsca na przerwę. Bezustannie wypatrywałem jakiegoś głazu, albo raczej skały, za którą utworzyłaby się cofka. W głowie miałem wszystkie rysunki nurtu rzecznego i zasady spływania górskiej rzeki, w pamięci przewijały się ćwiczenia na torze na Dunajcu. Nic mi po tym. San wezbrał tak mocno, że zwały wody równo wypełniły całe łożysko. Zdałem sobie sprawę, że tym razem rzuciliśmy sobie duże wyzwanie.