![]() |
Droga |
Omnes viae Romam ducunt, powiadają. Ja nie potrzebowałem aż
tak odległych celów. Co więcej, oczekiwałem, że moja Droga zaprowadzi mnie w przeciwną stronę. Kierowałem się do
Poznania, co w języku Cycerona zabrzmiałoby: Ab urbem Posnania viae mea ducunt.
Chociaż, brzmieć to powinno na pewno inaczej, co jedna Pani kładąca mi niegdyś
do głowy zasady łaciny, nie omieszkałaby mi wytknąć, trzaskając indeksem i
pokazując po raz kolejny drzwi wyjściowe. Cóż, do tej pory jest dla mnie
zagadką jak ludzi mówiący takim czymś, bo językiem nie sposób tego nazwać,
potrafili podbić niemal cały znany sobie świat i dać podwaliny naszej
cywilizacji, która swoją drogą co raz bardziej przypomina swoją poprzedniczkę,
zwłaszcza w schyłkowej fazie. Choć skłaniałbym się do tezy, że to właśnie
konieczność używania tego a,e,e,am,a,a mogła w istotny sposób wpływać na
bitność rzymskich legionistów, sfrustrowanych, by nie powiedzieć (korzystając z
przyjaźniejszej w użyciu wersji tego „języka”) wkur*ionych kolejnym rozkazem z
czasownikiem na końcu. Przecież nim się dowiesz co masz zrobić, zdążysz
zapomnieć z czym masz to zrobić. I leć jeszcze po tych wszystkich końcówkach…
ehh. Jeśli ktoś uważa, że posługiwanie się łaciną jest jakąkolwiek nobilitacją,
muszę rozczarować, nie ma w tym niczego wyszukanego, a jedynie bezmózgie
wykuwanie dziesiątek tabelek.
Ale, ad rem ;)